Jerzy Bereś w Codzienniku Artystycznym Galerii ToTuart!
Jerzy Bereś i rzeźba Szmata z 1971 roku. To dopiero początek, a już brzmi intrygująco, prawda?
1971 rok, a więc sam środek PRL-u. Rzeźba Szmata to dwa kija na podpórce z drewnianą dłonią wyciągniętą w geście powitania i workiem jutowym z napisem Szmata.
Rzecz niezwykle jakby aktualna, czy i Wam się to rzuca w oczy? Przedmiot należy do serii, w której artysta stworzył wiele obiektów wykorzystujących surowe materiały: drewno, worki jutowe, gwoździe, sznurki, a także mięso i własne ciało. Bereś rozwijał koncepcję Sztuki Stymulującej Osąd, wywodząc ją z obserwacji, że społeczeństwa odwlekają osądy w wielu kwestiach, odwlekając w ten sposób falsyfikację pewnych zjawisk. Zadaniem artysty jest dostrzeżenie prawdy oraz oddzielenie realności od nieustannie wytwarzanej fikcji, która tę realność ma przesłonić. I w tym kryje się niezwykła aktualność rzeźby Beresia.
Dziś bowiem, zupełnie jak i 50 lat temu, istotne staje się pytanie komu podaje się rękę…
Jerzy Bereś – kilka słów o artyście
Bereś urodził się w 1930 roku i ukończył krakowską Akademie Sztuk Pięknych w pracowni Xawerego Dunikowskiego – jednego z najważniejszych rzeźbiarzy polskich XX wieku.
Bereś był rzeźbiarzem i performerem – używał swojego ciała jak tworzywa, jednego z najważniejszych, jakim operował.
Pierwszą indywidualną wystawę miał w Domu Plastyków w Krakowie w 1958 roku, która okazała się być brzemienna w skutkach i ukierunkowała jego dalszą działalność artystyczną. Bereś zaprezentował prace o uproszczonych, geometryzujących kształtach, ukazujących wpływ Dunikowskiego na jego twórczość. Wybrał gips i żelazobeton – tworzywa, które niedługo później porzucił, jak i tradycyjny warsztat rzeźbiarski.
W latach 50. Bereś zaczął tworzyć w drewnie. Kreował figury nawiązujące do ludzkich ciał, przeznaczone do ekspozycji na zewnątrz, pełnoplastyczne. Z wygładzonego, wycyzelowanego tworzywa, zaczął tworzyć coraz bardziej surową powierzchnię. Wprowadzał kolejne surowce naturalne – między innymi płótna, skały, rzemienie – podkreślając ich organiczność.
Koniec lat 60. to czas jego bezpośredniego spotkania z widzem. Znamienna jest tu akcja w Galerii Foksal w 1968 roku, podczas której wykorzystał nie tylko swoje figury, ale i własne nagie ciało.
Ze sobą twarzą w twarz
Jak sam powiedział: ,,Nie jestem rzeźbiarzem. Przestałem nim być zaraz po ukończeniu Akademii. […] Trudno dzielić moją twórczość na okresy. Spróbujmy – stosując kryterium ruchu rzeczywistego. W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych stosowałem efekt wizualny bez udziału ruchu rzeczywistego. Był to jakby ślad ruchu i akcji. […] Natomiast w drugiej połowie lat sześćdziesiątych stosowałem ruch konkretny. Ruch funkcjonuje jako konieczny element faktu. […] Dylematy? […] Moim największym dylematem jest nazywanie moich manifestacji happeningami. […] Zawsze upierałem się przy określeniu akcja, zdarzenie. Różnica między manifestacją a happeningiem jest ogromna. Moje manifestacje mają program, cel i nośność znaczeniową. A tymczasem happeningiem rządzi przypadek. […] W przeciwieństwie do manifestacji brak w happeningu celu i nośności znaczeniowej. Drogą akcji następuje ostateczne wykończenie lub odkształcenie obiektu wcześniej zaczętego. Równocześnie jednak dany obiekt zostaje użyty w trakcie trwania akcji. I tu mamy do czynienia z momentem złączenia. Obiektu i akcji. Osiągamy pełnię”.
źrodło: culture.pl
Bereś odszedł w 2012 roku. Jego akcje poruszały wyobraźnie, jego ciało stało się ruchomą rzeźbą – organiczną, naturalną, manifestującą.
Subskrybuj Newsletter
Zapisz się do naszego newslettera
This site is registered on wpml.org as a development site.