close
Po prostu zacznij szukać...
Codziennik Artystyczny ToTuart: Marianne Bachmeier

Marianne Bachmeier w Codzienniku Artystycznym Galerii ToTuart.

Historia mrożąca krew w żyłach, której główną bohaterką jest Marianne Bachmeier. Choć nie jest działaniem artystycznym,  dotyka wszystkich kluczowych elementów współczesnej kultury zachodniej. A mowa o mizoginii, pedofilii, feminizmu, emigracji, przemocy seksualnej oraz pasożytującej na współczesnym społeczeństwie pamięci Zagłady.

5 maja 1980 roku w Lubece Klaus Grabowski uprowadził wracającą ze szkoły siedmioletnią Annę Bachmeier. Mężczyzna zaprosił ją do siebie do domu pod pretekstem zabawy z kotami, po czym zgwałcił ją i udusił jej rajstopami. Ciało zdeponował w kartonowym pudle. O okrutnym morderstwie funkcjonariuszy policji poinformowała narzeczona Grabowskiego. Udało się ująć sprawcę i postawić przed sądem, przed którym Grabowski kłamał, że siedmiolatka sama tego chciała i go uwiodła, a następnie szantażowała na pieniądze.

Oczywiście, jak można się domyśleć, to nie była pierwsza sprawa sądowa Grabowskiego – mężczyzna był recydywistą. W latach 70. był oskarżony o molestowanie dwóch innych dziewczynek. Mimo wszystko jednak dalej pozostawał na wolności. Mężczyznę poddano kastracji chemicznej, dzięki której uniknął więzienia.

Trzydziestoletnia wówczas Marianne, mama Anny, nie potrafiła tego znieść. Na kolejną rozprawę przyszła do sądu z pistoletem beretta w kieszeni płaszcza, z którego oddała osiem strzałów do Grabowskiego, zabijając go na miejscu. Została ujęta i postawiona przed sądem. Społeczność Lubeki zebrała 100 000 marek na jej obronę, a sąd skazał Marianne na sześć lat więzienia, z których odsiedziała 3. Bachemeier pochodziła z rodziny oficera wafenSS, który po zakończeniu wojny zaczął pić i bić. Uciekła z domu w wieku lat szesnastu, była gwałcona i rodziła niechciane dzieci, które oddawano do adopcji. Annę postanowiła zachować. Dziś matka i córka leżą we wspólnym grobie. Wnioski pozostawiamy wam.

Marianne Bachmeier
Marianne Bachmeier

ToTuart nie o sztuce. Dlaczego?

Na zakończenie pytanie: dlaczego o tym mówimy? Bo czasem warto porozmawiać o rzeczach społecznie ważnych, nawet gdy one nie mają ze sztuką bezpośrednio nic wspólnego. Proces Marianne Bachmeier był głośny – mówiono o nim poza Federalną Republiką Niemiec. I był ważny. Pedofilia była czarną owcą  wymiaru sprawiedliwości, traktowano ją nazbyt łagodnie. Mężczyzna molestujący dzieci pozostawał na wolności, aż jedna dziewczynka zapłaciła za to życiem. Czy jest to więc aż tak dziwne i szokujące, że rodzic chciał sam wymierzyć sprawiedliwość? Czy dalej uważacie, że nie warto o tym mówić?

 

 

This site is registered on wpml.org as a development site.