
W dzisiejszym Codzienniku Artystycznym spojrzymy na sztukę niecodzienną, nietypową, nieco dziwaczną? Sztukę fraktalną. Albo sztukę optymistycznego fraktala. Chodzi nam oczywiście o ludziki tworzone przez amerykańskiego artystę działającego pod pseudonimem KAWS.
KAWS to Brian Donnelly, rocznik ’74. KAWS tworzył maskotki w latach 90. i od tego czasu je pompuje, trochę tak jak Jeff Koons swoje milionowe psy. Ani to oryginalne, ani odkrywcze, ani szczególnie mądre, ani wyjątkowo znaczące, a jednak – wystarczające. KAWS stał się symbolem popkultury i dał światu do myślenia. I do kupowania.
Nie da się ukryć, że KAWS, tak jak wielu przed nim, odkrył, że przeskalowany banał robi robotę i że skala w sama w sobie może być odpowiednim przekazem – czasem nie trzeba wiele więcej, by złapać nas na haczyk naszej własnej wyobraźni.
Możemy puścić wodzę fantazji i zastanawiać się: co by było, gdyby świat zamieszkiwały takie stworzenia? I choć nie jest to pytanie, bo chodzi tu przecież o zwizualizowanie naszego własnego zagubienia w niezgłębionej przestrzeni kosmosu. To te maskotki są napompowane naszym własnym sentymentalizmem.

Przyjrzyjmy się im jednak od strony artystycznej. Jego maskotki wykonywane są w wielu formatach – od kilkunastu centymetrów, do (nawet!) dziesięciu metrów wysokości. Tworzy je z włókna szklanego, czasem z aluminium, innym razem z drewna, a kiedy indziej z brązu czy stalowej nadmuchiwanej tratwy pontonowej. Od strony technicznej zrobienie jednej z jego prac nie jest łatwym zadaniem. Co z pewnością sugeruje nam silne nawiązanie do popkultury. Choć jego prace wyglądają nieco banalnie, to wielu uważa, że takie nie są i że sam artysta zaciera granice pomiędzy sztuką komercyjną a sztuką piękną.
Oprócz tej specyficznej rzeźby KAWS zajmuje się również malowaniem obrazów akrylowych oraz sitodrukiem, które mimo odmiennego medium – silnie nawiązują do głównej gałęzi jego artystycznej działalności.
